Ostatecznie postanawiam wrócić i znaleźć miejsce do spania u jednej z poznanych kobiet. Cofając się, udaje mi się dostrzec ledwo widoczną drogę, która daje nadzieję na szlak biegnący wokół jeziora. Odnajduję ścieżkę i pośród rzucających mocne cienie tysięcy pagórków wędruję w dół doliny. Ten kilkukilometrowy odcinek to kolejna dawka absolutnie bajkowych krajobrazów. Jestem wdzięczna losowi, że mnie tu przywiódł. Przewodnik nie zająka się na temat tego miejsca a całkiem tu niesamowicie!
Z oddali widać dom Amita, jednak po drodze mijam jeszcze namiot, z którego występuje dostojny i uśmiechnięty gospodarz witając mnie uprzejmie. Nie muszę dodawać, że po chwili siedzimy już wokół zastawionego ‘stołu’. Ów człowiek wraz z żoną i młodą, niezamężną jeszcze córką właśnie przeniósł się tu na sezon letni z Sary Mogol. Córka nie mieszka we wsi – uczy się w Biszkeku, tu spędza trzy miesiące wakacji (w Kirgistanie wakacje szkolne trwają trzy miesiące, ale na zajęcia uczęszcza się również w soboty).
Po kilku miseczkach czaiu opuszczam tych przemiłych ludzi. Dom Amita stoi dosłownie sto metrów dalej. Już mnie dostrzegł i czeka wraz z rodziną. Spodziewa się mnie jako że Awdil z CBT w Sary Mogol mnie zapowiedział. Amit nieźle mówi po angielsku a ponadto jest rozmowny, długo więc gawędzimy wraz z całą rodziną przy herbacie. Amit jest jedyną spotkaną przeze mnie osobą, która na pytanie o ocenę czasów ZSSR i obecnych zdecydowanie opowiada się za teraźniejszością. Według większości brak wolności etc. nie mierził ludzi tak jak bieda, brak pracy i brak władzy, która za stan rzeczy odpowiada. Zdaniem Amita z kolei, dziś można mieć inicjatywę, jak ktoś ma pomysł i ciężko pracuje to może żyć godnie. On żyje częściowo z turystów a częściowo, jak wszyscy, ze zwierząt i wygląda na zadowolonego. Wszyscy z wyjątkiem Amita i jego żony kładziemy się spać w przestronnej izbie przeznaczonej na sypialnię. Po dniu pełnym wrażeń, na posłaniu z tradycyjnych kolorowych materacy szybko zapadam w sen.
Nazajutrz okolica raczy mnie boskim krajobrazem gdzie Amit na koniu dopełnia całości. Z żalem opuszczam jego gościnny dom, chcę jednak zdążyć jeszcze dziś wyjechać z Sary Mogol i dostać się do Osh a stamtąd podjąć kolejną próbę dostania się nad Song Kol. Tym razem Pamir zostaje za mną, a przez kolejne kilkadziesiąt kilometrów patrzę na majaczące w oddali wierzchołki Tien Shanu.
Świetna wyprawa, czekamy na resztę! Oryginalny kierunek, piękne zdjęcia i widoki. Na ile miałaś wszystko zaplanowane, a na ile zajmowałaś się wszystkim na miejscu(chodzi mi o trasę wycieczki, ciekawe miejsca, noclegi - choć chyba zamierzałaś wszystkie spędzić w namiocie?)? Nie mówiąc po rosyjsku „ogarnięcie trasy" nie było problemem? Pytam, bo też marzy mi się wycieczka po krajach dawnego ZSRR Azji centralnej.
Widzę moją ukochaną trasę. Karakol - Ala-kol.- Keldeke. Aż się łezka w oku zakręciła. Szacuneczek za zrobienie trasy po śniegu - widzę, że na górze trochę go było. Szkoda, że nie widać jeziora. Jezzu jak ja tam chcę znowu jechać! :)
Widzę moją ukochaną trasę. Karakol - Ala-kol.- Keldeke. Aż się łezka w oku zakręciła. Szacuneczek za zrobienie trasy po śniegu - widzę, że na górze trochę go było. Szkoda, że nie widać jeziora. Jezzu jak ja tam chcę znowu jechać!
:)
Pabloo napisał:Świetna wyprawa, czekamy na resztę! Oryginalny kierunek, piękne zdjęcia i widoki. Na ile miałaś wszystko zaplanowane, a na ile zajmowałaś się wszystkim na miejscu(chodzi mi o trasę wycieczki, ciekawe miejsca, noclegi - choć chyba zamierzałaś wszystkie spędzić w namiocie?)? Nie mówiąc po rosyjsku „ogarnięcie trasy" nie było problemem? Pytam, bo też marzy mi się wycieczka po krajach dawnego ZSRR Azji centralnej.Wiedziałam gdzie chcę dotrzeć i co zobaczyć, ale trasę całkowicie uzależniałam od pogody i losu. Namiot wzięłam byś mieć gdzie spać gdy utknę i na okoliczność opisanego treku. Poza tym spałam w hostelach/domach prywatnych etc. Na spanie w namiocie było jeszcze zimno a cieplejszy śpiwór nie chciał się zmieścić w 40 litrowym plecaku wraz z namiotem
:)Nie jest tak, że w ogóle nie mówię po rosyjsku, porozumiewam się w prostych kwestiach. Ponadto miałam mapę i przewodnik więc tak naprawdę nie musiałam specjalnie o wiele rzeczy pytać. Dla mnie to też początek przygody z Azją Centralną. Do Kirgistanu wrócę na pewno, nie wiem czy gdziekolwiek widziałam naraz tyle piękna. Polecam.
Ostatecznie postanawiam wrócić i znaleźć miejsce do spania u jednej z poznanych kobiet. Cofając się, udaje mi się dostrzec ledwo widoczną drogę, która daje nadzieję na szlak biegnący wokół jeziora. Odnajduję ścieżkę i pośród rzucających mocne cienie tysięcy pagórków wędruję w dół doliny. Ten kilkukilometrowy odcinek to kolejna dawka absolutnie bajkowych krajobrazów. Jestem wdzięczna losowi, że mnie tu przywiódł. Przewodnik nie zająka się na temat tego miejsca a całkiem tu niesamowicie!
Z oddali widać dom Amita, jednak po drodze mijam jeszcze namiot, z którego występuje dostojny i uśmiechnięty gospodarz witając mnie uprzejmie. Nie muszę dodawać, że po chwili siedzimy już wokół zastawionego ‘stołu’. Ów człowiek wraz z żoną i młodą, niezamężną jeszcze córką właśnie przeniósł się tu na sezon letni z Sary Mogol. Córka nie mieszka we wsi – uczy się w Biszkeku, tu spędza trzy miesiące wakacji (w Kirgistanie wakacje szkolne trwają trzy miesiące, ale na zajęcia uczęszcza się również w soboty).
Po kilku miseczkach czaiu opuszczam tych przemiłych ludzi. Dom Amita stoi dosłownie sto metrów dalej. Już mnie dostrzegł i czeka wraz z rodziną. Spodziewa się mnie jako że Awdil z CBT w Sary Mogol mnie zapowiedział. Amit nieźle mówi po angielsku a ponadto jest rozmowny, długo więc gawędzimy wraz z całą rodziną przy herbacie. Amit jest jedyną spotkaną przeze mnie osobą, która na pytanie o ocenę czasów ZSSR i obecnych zdecydowanie opowiada się za teraźniejszością. Według większości brak wolności etc. nie mierził ludzi tak jak bieda, brak pracy i brak władzy, która za stan rzeczy odpowiada. Zdaniem Amita z kolei, dziś można mieć inicjatywę, jak ktoś ma pomysł i ciężko pracuje to może żyć godnie. On żyje częściowo z turystów a częściowo, jak wszyscy, ze zwierząt i wygląda na zadowolonego.
Wszyscy z wyjątkiem Amita i jego żony kładziemy się spać w przestronnej izbie przeznaczonej na sypialnię. Po dniu pełnym wrażeń, na posłaniu z tradycyjnych kolorowych materacy szybko zapadam w sen.
Nazajutrz okolica raczy mnie boskim krajobrazem gdzie Amit na koniu dopełnia całości. Z żalem opuszczam jego gościnny dom, chcę jednak zdążyć jeszcze dziś wyjechać z Sary Mogol i dostać się do Osh a stamtąd podjąć kolejną próbę dostania się nad Song Kol. Tym razem Pamir zostaje za mną, a przez kolejne kilkadziesiąt kilometrów patrzę na majaczące w oddali wierzchołki Tien Shanu.
cdn. (wkrótce!)